Jak sportowe emocje zmieniają oblicze pogrzebów? O nowych tradycjach żegnania zawodników
Gdy w Buenos Aires tysiące ludzi rzucały koszulki z numerem 10 na karawan Maradony, świat zobaczył, czym naprawdę jest żałoba w świecie sportu. To nie ciche, kościelne obrzędy, ale żywiołowe, pełne kolorów pożegnania, gdzie ból miesza się z dumą, a tradycja z fanowską kreatywnością. Jak to się stało, że stadionowe zwyczaje tak głęboko przeniknęły do ceremonii pogrzebowych?
Piłkarskie pogrzeby: od minuty ciszy do widowisk
Pamiętam jak w 2012 roku na jednym z polskich stadionów minutę ciszy dla uczczenia zmarłego zawodnika fale kibiców zamieniły w… minutę oklasków. To nie był brak szacunku – wręcz przeciwnie. On by tego chciał – krzyczeli fani, wiedząc że ich idol zawsze wolał doping niż ciszę. Dziś takie gesty stały się normą.
Najbardziej poruszające są pogrzeby młodych zawodników. Gdy 21-letni Davide Astori odszedł we śnie, jego koledzy z Fiorentiny nieśli trumnę w koszulkach z napisem Kapitan po wieczne czasy. Kibice utworzyli na trybunach żywy napis Ciao Davide, a dzieci z akademii klubu szły w kondukcie z kwiatami w klubowych barwach. W tych momentach widać, jak bardzo piłka staje się rodziną.
Sporty walki: ostatni pojedynek
W bokserskim środowisku krąży anegdota o pogrzebie jednego z trenerów, na którym zamiast kwiatów postawiono… worek treningowy. Żeby mógł dalej szkolić – tłumaczyli żartobliwie wychowankowie. To pokazuje specyficzne poczucie humoru i podejście do śmierci w tym środowisku.
Dyscyplina | Zwyczaj | Przykład |
---|---|---|
Boks | Pokazowe walki podczas ceremonii | Pogrzeb Emile Griffitha na Wyspach Dziewiczych |
Piłka nożna | Murale klubowe z wizerunkiem zawodnika | Ściana przy stadionie Boca Juniors po śmierci Maradony |
MMA | Pogrzeb w ringu/klatce | Przypadek brazylijskiego zawodnika Leandro Souza |
Najbardziej szokująca była ceremonia pożegnania pewnego tajskiego boksera, którego pochowano… w pozycji bokserskiej. Rodzina tłumaczyła, że nawet po śmierci chce być gotowy do walki. Dziwne? Może. Ale czy nie bardziej autentyczne niż sztampowe, wyreżyserowane przez zakład pogrzebowy ceremonie?
Olimpijczycy: między państwowym patosem a spontanicznością
Gdy umiera olimpijczyk, zwłaszcza ten z czasów PRL, często trudno odróżnić pogrzeb od uroczystości państwowej. Paradoksalnie, to właśnie nieoficjalne gesty kibiców bywają najbardziej przejmujące:
- Znicze ułożone w kształt bieżni na pogrzebie Ireny Szewińskiej
- Stare zdjęcia z igrzysk niesione przez byłych rywali
- Pamiątkowe medale rzucane do grobu zamiast kwiatów
Najlepiej widać było to podczas pogrzebu Jerzego Kuleja. Oficjalna część z wojskowymi honorami kontrastowała z tym, co działo się potem – kibice zostawiali na grobie butelki wódki (tej samej marki, którą bokserski mistrz reklamował), rękawice, a nawet… bilet na galę boksu. Żeby miał co robić tam w górze – mówił ze łzami w oczach jeden z fanów.
Cyfrowa żałoba: kiedy awatar zastępuje człowieka
Śmierć popularnego streamera Reckfula pokazała, że w e-sporcie żałoba przybiera zupełnie nowe formy. W World of Warcraft tysiące graczy:
- Utworzyły szpaler w miejscu, gdzie jego postać zwykle stała
- Organizowały przemarsze przez lokacje związane z jego osiągnięciami
- Zakładały specjalne skiny (ubrania dla awatarów) w jego ulubionych kolorach
Najdziwniejsze? Wielu z tych ludzi nigdy nie poznało go osobiście. A jednak ich ból był prawdziwy. Firmy gamingowe szybko podchwyciły ten trend – Riot Games wprowadziło specjalne żałobne skórki w League of Legends, a Valve organizowało wirtualne zbiórki na cele charytatywne upamiętniające zmarłych graczy.
Kiedy żałoba staje się spektaklem
Niestety, nie wszystkie nowe zwyczaje zasługują na pochwałę. Po śmierci Kobe Bryanta:
- Jego klub wycofał numery z obiegu (gest piękny)
- Ale jednocześnie masowo sprzedawał pamiątkowe koszulki (gest co najmniej wątpliwy)
- Media prześcigały się w najlepszych ujęciach płaczącej żony (to już zwykłe taniec na grobie)
W Polsce mieliśmy kuriozalną sytuację, gdy media ogłosiły przedwcześnie śmierć pewnego skoczka narciarskiego. Kilka stacji miało już gotowe wspomnieniowe materiały! To pokazuje, jak bardzo śmierć sportowca stała się częścią show businessu.
Może czas wrócić do podstaw? Zamiast kolejnych murali, koszulek i rekordów w liczbie zniczy na Facebooku – po prostu pójść na mecz jego ukochanej drużyny. I przez 90 minut krzyczeć tak, jak on by tego chciał. Bo przecież o to w tym wszystkim chodzi.